Uwaga na ciastka!
Księstwo Sarmacji na swoich stronach korzysta z „ciastek” (ang. cookies). Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub odczyt wg ustawień przeglądarki. Jeśli chcesz wiedzieć więcej, zerknij tutaj.
Czyli w praktyce ma to oznaczać, że to czy będziemy w stanie skarżyć niekorzystne/wadliwe rozstrzygnięcie zależeć będzie od tego jak bardzo przekonamy do tego resztę społeczeństwa? Mini kampania za tym, żeby moja sprawa poszła pod Trybunał? Nie wiem czy to dobre rozwiązanie. Zauważmy, że nasza Konstytucja wprost nie przewiduje dwuinstancyjnego postępowania (przynajmniej ja się takiej zasady nie doszukałem). Więc może odgórnie umożliwić prawo złożenia sprzeciwu tylko do niektórych kategorii spraw (np. zagrożonych karą od jakiegoś wymiaru). Nie mogę sobie wyobrazić braku możliwości złożenia apelacji od wyroku zasądzającego banicję np., a przy proponowanym modelu - jeżeli opinia (starszyzna, szlachta, czy ktokolwiek inny) byłaby temu przeciwna (co umówmy się, w przypadku banity jak najbardziej może wystąpić) - takiego uprawnienia możemy być pozbawieni.
Co do możliwości sprzeciwu od wyroków w przedmiocie wykładni. Zawsze wydawało mi się, ze stoją na zadowalającym poziomie, więc tutaj rozważyłbym ich ostateczność z zasady (trochę na wzór orzeczeń naszego TK).
A i jeszcze jedno dodatkowe pytanie. Procedura przed TK? Odformalizować czy formalizować?
Za mało nas chyba, żeby coś takiego uskutecznić :/
Na to pytanie KSZ nie może odpowiedzieć :)
Nie wiem czy Pan zauważył, ale Kazelot jest już zatrudniony w Sarmatian Geographic :)
Zobaczymy :) Spadniemy to spadniemy. Na tę chwilę mogę powiedzieć, że dla Koni każdy mecz w Ekstraklasie to prawdziwa przyjemność. Jeżeli połączona jest jeszcze z paroma wynikowymi niespodziankami - to już przeradza się w prawdziwą euforię. Skład mamy jaki mamy, do tego po tym sezonie tracimy jeszcze trzy legendy (Mozejko, Frankiewicz, Baruh). Strata pierwszego (głównie) i trzeciego na pewno będzie bardzo bolesna.
Tak jak pisałem wcześniej, rozumiem że w chwili obecnej sytuacja w Sarmacji zmusza kandydatów do współpracy. I to jest pierwsza sprawa. Osobiście nie robiłbym tego jednak w tak jaskrawy sposób (poprzez prezentowanie jako kandydata na własnego ministra innego kandydata na Kanclerza), gdyż według mnie to niszczy trochę istotę wyborów kanclerskich. Skoro tak ważne dla kandydata jest po prostu działanie na rzecz demografii, to dlaczego od razu nie utworzył Pan wspólnego komitetu z panem Westem? Jednak, jak wspomniałem, rozumiem to i traktuję to jako sprawę drugorzędną.
To do czego się uczepiłem to twierdzenie kandydata to coś takiego powinno być naszym celem w Sarmacji w ogóle. I z tym się nie zgodzę. I powtórzę co wcześniej. Celem naszym powinno być symulowanie realnej polityki, poprzez tworzenie partii politycznych, debatowanie nad swoimi planami i wszystko to co się z tym wiąże, a o czym nie muszę pisać. Kandydat na Kanclerza powinien być kandydatem przedstawianym właśnie przez ugrupowanie, który następnie rywalizuje z innymi kandydatami z przeciwnych obozów.
Dla mnie system partyjny powinien działać niezależnie od ustroju politycznego. Modelowo Kanclerz (niezależnie od tego jak się go wybiera) powinien mieć zaplecze partyjne, które następnie startując w wyborach do Sejmu może go wspierać ustawodawczo lub, jak przegra, nie.
Jaki jest w związku z tym sens wyborów, skoro niezależnie od nich w hipotetycznym rządzie spotkamy tak czy siak te same twarze?
Równać w Sarmacji powinniśmy do prawdziwej wielości ugrupowań politycznych, które - mając własne wizje rządzenia i pomysły - ze sobą rywalizują. Symulujemy przecież realną politykę, która do tego się sprowadza. Mogę się zgodzić, że w chwili obecnej sytuacja zmusza nas to tego żeby kandydaci ze sobą współpracowali (po wyborach), ale na pewno nie powinno być to naszym celem.
Niestety nie ma miejsca dla słabych w naszej "dżungli" :)
Każdą zniewagę Koni przyjmuję jako przyczynek do większej motywacji zawodników na boisku :) Tam się rozliczymy! :)