Od mniej więcej kilku miesięcy postuluję powstanie komisji konstytucyjnej, która zajęłaby się przygotowaniem i przedłożeniem Sejmowi Księstwa Sarmacji nowej Konstytucji naszego kraju. Powód jest prozaiczny — w moim najgłębszym przekonaniu nasza obecna ustawa zasadnicza bardziej przypomina stary patchworkowy koc, niż fundament państwa i jego instrukcję obsługi.
** Co nie działa? **
To co w obecnej ustawie zasadniczej jest niezwykle słabo opisane to prawa i obowiązki obywatela. W pierwszej sarmackiej Konstytucji prawa i wolności obejmowały katalog dwudziestu artykułów. To także doskonała okazja by poza partyjnymi rozgrywkami przedyskutować (niemalże przez wszystkich postulowane) określenie na nowo uprawnień i prerogatyw Jego Książęcej Mości. Nowa konstytucja mogłaby też obejmować nowe określenie zależności między władzą centralną (federalną) a samorządami (podmiotami budującymi naszą wspólnotę), które dziś są nadwyrężone i często niedookreślone, co rodzi niesnaski.
Obecna ustawa zasadnicza w sposób zupełnie niepotrzebny porusza w szerszy sposób kwestie takie jak sarmackie sądownictwo, co powoduje, że regulacje te są zbyt usztywnione i rzadko kiedy możliwa jest ich niezbędna regulacja w reakcji na potrzeby społeczeństwa. Regulacje dotyczące Sejmu są ważne, lecz też rozwiązane są źle. Obecnie gro mechanizmów opisanych jest w ustawie konstytucyjnej dotyczącej Sejmu Wielkiego, lub gdyby ona nie istniała w samej Konstytucji. Czy potrzebnie? W moim odczuciu nie. Dobrym wzorem tu jest obecny sposób rozwiązania kwestii Rady Ministrów, która jest skondensowana i większość kwestii związanych z funkcjonowaniem Rady Ministrów wyniesiona jest poza rangę konstytucyjną.
** Po co to poruszam? **
Te wszystkie zagadnienia to jedynie zaczyn, wokół którego Redakcja będzie prowadziła przyszłą narrację, po kolei je poruszając i omawiając. W tym jednak miejscu należy jeszcze powiedzieć jak, moim zdaniem, wyglądać powinna sarmacka Konstytucja. Po pierwsze regulować winna jedynie zależności między poszczególnymi gałęziami aparatu państwa. Po drugie powinna jednoznacznie określać ustrój administracyjny kraju, i tu coraz częściej dochodzę do wniosku, iż należałoby w końcu dojrzeć do kwestii uznania federacyjnego charakteru naszego państwa i przyjąć związane z tym regulacje. O tym szerzej w kolejnym felietonie. Konstytucja to także gwarant wolności, praw i zobowiązań jakie leżą na obywatelu kraju. Ale Sarmacja to nie tylko obywatele, ale też szeroka grupa zwykłych mieszkańców, których należy odpowiednio umocować. Przemyślany i zredefiniowany katalog wolności, praw i obowiązków winien posłużyć do całkowitej przebudowy kodeksu sprawiedliwości, który obecnie jest zwyczajnie zbyt drakoński, a jego surowość nie idzie w parze z ważniejszą kwestią — resocjalizacją i umożliwieniem szybkiego naprawienia swoich błędów. Konstytucja powinna stanowić zwornik tego co w kraju jest najważniejsze, czynić to winna w sposób przejrzysty, nie pozwalający na nadmierną interpretację i dający poczucie wspierania obywateli kraju. To nie jest sztuka dla sztuki. To nie jest patchwork, który nie przystoi najwyższemu aktowi prawnemu największego kraju wirtualnego świata.
** Dyskutujmy! Sarmacja potrzebuje tego jak krwi! **
Ten felieton ma na celu poruszyć kamyczek, zachęcić Was do przedstawienia swoich pomysłów, wniosków, poruszyć lawinę komentarzy i dyskusji, których dziś w Sarmacji brakuje. Przyczyna jego powstania jest też druga — w dobie braku dyskusji ideologicznych to doskonały temat do tego by ściągnąć do jednego stołu wszystkich zainteresowanych i pozwolić na burzę mózgów, moderowaną i zinstytucjonalizowaną, w wyniku której narodzi się nowa sarmacka Konstytucja. Nie stać nas na to byśmy dalej sobie mówili "przecież jest OK, po co coś zmieniać". Nie jest bowiem OK, jest nudno, smutno i ogólnie nic nie powoduje w nas poruszenia. Przekierujmy energię z wzajemnych wycieczek na dyskusje na temat kształtu państwa zaklętą w debatę konstytucyjną, i niech Sarmacja rośnie!
Nic się nie dzieje, bo ile można dyskutować o tym samym. Coś co było fajne 10 lat temu, teraz jest po prostu nużące i nudne.
Możemy zmienić ustrój, owszem. Sarmacja jako federacja suwerennych i posiadających maksymalną swobodę decydowania o własnym losie krajów (Teutonii, Baridasu, Sclavinii i STSu) to nie jest propozycja, a dziejowy przymus i od tego nie uciekniemy. To się stanie wcześniej czy później, z tego prostego powodu, że duża część osób bawiących się obecnie w KSy czuje się bardziej Teutończykami, Baridajczykami, czy Sclavińczykami niż Sarmatami i jest bardziej zainteresowana tworzeniem teutońskiej, baridajskiej czy sclavińskiej narracji niż ogólnosarmackiej. W tym kontekście, rozbicie dzielnicowe Księstwa to ciekawa opcja (poza systemem gospodarczym - którego nigdy się nie doczekamy) by ożywić trochę zmurszałą sytuację.
Problem jest jednak taki, że nawet jeśli przeprowadzimy zmiany, to nie ubędzie nam lat, nie znajdziemy nagle więcej czasu i chęci do zabawy w mikronacje, a tym samym, na dłuższą metę - nic się nie zmieni.
Jedyny ratunek to oddać KSy w ręce młodych, nastolatków. Bezkompromisowo. Niech oni piszą konstytucję, wprowadzają nowy ład, zaorzą wszystko, co do tej pory stworzyliśmy. Sarmacji potrzebny jest następny przepad, tyle tylko, że tym razem, w postaci przepadu dusz - przepadu za starych na zabawę w wirtualne państwa ludzi...
Według mnie ten cytat to jest strzał w przysłowiową dziesiątkę, a ja zachęcam do większej aktywności :)
Jak zwykle ciężko liczyć na jakieś zrozumienie. Nie ma to jak przykład płynący z tak olbrzymiego sarmackiego doświadczenia. Tylko pogratulować.
Swoją drogą to gdyby nawet wszyscy rzadko zaglądający sarmaci byli by tak aktywni jak hrabia Julian to ogólna aktywność wzrosła by nam i to bardzo, bo chyba wielmożny autor nie będzie chciał podważać statystyk z oficjalnego źródła