Wybory za pasem! Niebawem wyłonimy kandydatów, którzy przejdą do drugiej tury wyborów kanclerskich (głosowanie preferencyjne jest bardzo skomplikowane, więc w ten sposób wybieramy tylko Księcia). Na początku lutego odbędzie się ostateczne głosowanie — szef rządu będzie mógł nawet zdobyć większość w Sejmie. Jeżeli będzie posiadał tę większość, warto, aby była to większość kwalifikowana — pięciu z siedmiu posłów bowiem potrzeba, aby odrzucić ewentualne weto monarchy. Recepta na cenny przywilej władzy w Sarmacji jest zatem prosta. Wygrywamy odrębnie wybory kanclerskie (bezwzględną), odrębnie wybory parlamentarne (miażdżącą) przewagą głosów i już możemy spokojnie realizować nasz program — chyba że po drodze pojawią się referenda zatwierdzające. Mamy ciekawy ustrój i bardzo dobrze, bo dzięki temu nasze życie polityczne kwitnie.
Skoro już wyjaśniliśmy sobie, w jaki sposób można zdobyć władzę w Sarmacji, odpowiedzmy sobie na pytanie: „po co?”. Dwoje kandydatów na urząd Kanclerza już zadeklarowało, że będzie słuchać obywateli. To dla mnie, jako wyborcy, oczywiście bardzo ważne. Spora część programów to postulaty, które nie wymagają sprawowania jakichkolwiek funkcji, więc także nie tędy droga ku odpowiedzi. Dopiero v-hr. Arped-Friedman był uprzejmy pokrzyżować mi nieco plan felietonu, definiując swoje priorytety. Na tym etapie nie przedstawił jeszcze tego, w jaki sposób zamierza osiągnąć zamierzone cele, więc napiszę to, co napisałbym na jego miejscu. Jesteśmy mikronacją i wbrew temu, co sądzą niektóre posłanki na Sejm RP, samo zajmowanie stanowiska nie wystarczy. Czasami realizacja programu wymaga ustaw, niekiedy przyjmowanych przy zdecydowanym sprzeciwie opozycji.
Zgadzam się z tym, że polityka imigracyjna powinna stanowić absolutny priorytet (z powodów, których wolałbym się nie domyślać, nie zajmuje ona należnego miejsca w debacie publicznej), co w naturalny sposób prowadzi mnie do obszaru samorządów. Podczas tej kampanii otrzymałem już wymaganą dawkę oklepanych stwierdzeń o konieczności „wspierania samorządów” względnie „pozostawienia ich w spokoju”. Otóż nie. Przykładowa polityka imigracyjna nie ma najmniejszych szans powodzenia bez włączenia samorządów w jej realizację. Zmiana wniosku imigracyjnego, uporządkowanie odsyłaczy oraz aktualizacja poradników są oczywistościami po stronie rządu. Równie oczywiste powinno być powierzenie prowincjom przynajmniej minimum, jakim jest regularna publikacja łatwo dostępnych, aktualnych ofert pracy we władzach i instytucjach prowincjonalnych.
Piszę „przykładowa”, ponieważ obszarów, którymi mogłyby lub powinny zajmować się samorządy, jest o wiele więcej. Stawiam tezę, że warto byłoby zlecać niektóre zadania prowincjom i zacząć uważać je za integralne części administracji publicznej, wykonujące zadania wspólne dla całego państwa. Bynajmniej nie z powodów ideologicznych. Niewielu kanclerzy chce ponownie ubiegać się o drugi urząd w państwie i mniemam, że jednym z powodów jest zakres obowiązków rządu, który przekracza możliwości czasowe zbyt dużej liczby nawet najbardziej aktywnych obywateli. Jego Książęca Mość poruszył temat rankingu. Aktywność miejsc publicznych jest, rzecz jasna, dobrym wskaźnikiem do punktowania. W moim odczuciu nie mniej dobrym byłoby realizowanie ogólnokrajowych polityk, elastycznie określanych przez rząd posiadający demokratyczny mandat.
Pojawiające się od czasu do czasu propozycje federalizacji nie są, delikatnie rzecz ujmując, szczęśliwe. Jedynym skutkiem byłyby jałowe spory o wykładnię przepisów (czy centrala może X?) oraz legislacyjna biegunka (nie przewidzieliśmy, centrala jednak powinna móc X) — i jest to w o wiele mniejszym stopniu prognoza niż przypomnienie historii. Mikronacje są zbyt dynamicznym środowiskiem, zbyt zależnym od aktualnej aktywności jednostek, aby betonowanie poszczególnych rozwiązań (co, w wymiarze praktycznym, stanowi istotę ustroju federalnego) było ruchem poczytalnym. Samorządy potrzebują precyzyjnych, namacalnych uprawnień, a nie mętnie określonych kompetencji wymagających ciągłego doprecyzowywania na najwyższym szczeblu. To pisałem ja, Konsul Sclavinii czterech kadencji. A podatek od prowincji powinien zostać jak najszybciej zniesiony.
PS: Młodszych czytelników przepraszam za tytuł wiejący wapnem. Musiałem.
Paszport dostał Pan dość niedawno, praktycznie kiedy już kończyłem swoją posługę, więc myślę, że mogę trochę poopowiadać jak w rzeczywistości wyglądała polityka przyznawania pieniędzy na start. Jeżeli jakiś kandydat nie spełniał warunków, ale nie ze względu na klony czy inne naruszenia prawa, a przykładowo wracał po dłuuuugiej przerwie, gdzie wcześniej dofinansowanie już dostał, to owszem, odmawiałem wypłaty z budżetu Księstwa.
Jednocześnie robiłem przelewy "po cichu", z własnego konta, z własnej pieniędzy, tłumacząc obywatelowi, że z budżetu nic dostać niestety nie może, ale szkoda tak zostawiać kogoś bez pomocy, więc nieoficjalnie wysyłam "dotację" z własnej kasy. Miesięczna wypłata kanclerska jaką dostawałem, z reguły szła na tego typu zbożne cele.
Myślę, że wcale tak źle nie wypadłem pod względem pomocy młodym pod kątem finansowym ;)
Zastanawia mnie w oparciu o jakie przepisy odmawiał Pan wypłaty świadczenia? Z tego co widzę w tym przepisie nie ma warunku ani aktywności ani logowania.
Taka zwykła ciekawość...
Jak wspominałem w artykule, tego typu zadania to nie jest stricte robota dla Rządu. To musi być ogarnięty rękoma całej Sarmacji, więc trzeba przypilnować głównie to, żeby wszyscy zainteresowani włożyli siły w ten projekt. Do tej pory albo oddolnie ktoś inicjował zmiany, ale władza państwowa (już bez ograniczania jej do samego Rządu) pomysły zbywały, podobnie jak robili to współziomkowie. Albo właśnie Rząd wychodził z propozycjami, ale odzewu nie było.
Co do kwestii podejścia do prowincji to mam wrażenie, że równa WKW problem nadmiernej ingerencji w czysto WEWNĘTRZNE sprawy samorządów, z podejściem olewczym do tego poziomu państwa i lekceważeniem, czy pominięciem samorządowców w problemie rządzenia państwem.
Otóż - przynajmniej ja - od dawna postulowałem podział kompetencji państwa między samorządy a centralę, gdzie centrala będzie wykonywał te obowiązki, jakich nie mogą prowadzić prowincje i vice versa. Kłopot robił się wtedy, kiedy centrala zajmowała się nie sprawami państwa, ale stosunków wewnątrz jakiejś społeczności. Albo nie pasowała prowincjonalna tytulatura, albo sposób wyboru władz, nadawania prowincjonalnego obywatelstwa, kontaktów samorządów z zagranicą. Innymi słowy, kiedy centrala stawiała się w roli namiestnika prowincji i próbowała układać samorząd według własnej wizji, zapominając, że to przecież jest SAMOrząd, z wybranym przez lokalną społeczność namiestnikiem.
Co innego kwestia współdziałania i wykonywania obowiązków jakie wynikają ze specyfiki rządzenia państwem, co innego natomiast próba kierowania samorządem z Pałacu w Grodzisku czy Kancelarii Rządu w Srebrnym Rogu.
Ale mówiąc o sytuacji abstrakcyjnej, jeżeli nie przyznawałem pieniędzy, to:
a) prosiła mnie o to Prefektura, wspominając że jest podejrzenie kloningu;
b) nowy mieszkaniec kończył swoją przygodę tego samego dnia, którego zaczął;
c) wnioskodawca nie wykazywał żadnej aktywności w Sarmacji. Napisał jedną wypowiedź - wniosek o pieniądze - i potem przez tydzień nie robił nic, dodatkowo bardzo często nie logował się już więcej;
d) otrzymał pieniądze już wcześniej.
To nie jest podejście, jakie wymyśliłem. Tak ZAWSZE się rozpatrywało wnioski o pieniądze na start. Jeżeli ktoś jest praktycznie trupem, to nie ma sensu marnotrawić pieniędzy.
I nie, nie uważam żeby ten okres przykładowo tygodnia bez 10 tysięcy z RM był powodem, dla którego ktoś przerywał grę. Więcej można zarobić pisząc artykuł w którym się chcemy przywitać w naszej społeczności. Te pieniądze nie są niezbędne żeby przetrwać, więc jeżeli ktoś skończył grę po tygodniu, to zrobiłby to nawet jeżeli dostałby wcześniej pieniądze. To ma być pomoc dla tych, którzy chcą tu zostać i działać, tak więc jest to traktowane.
Gdybyśmy mieli wysyłać przelewy każdemu jak leci, to po prostu pogrzebalibyśmy w kodzie Sarmacji i zrobili, żeby nowo rejestrujący się gracz miał tę kasę ot tak, na starcie.
Ja nie odmawiałem wypłaty, tylko czekałem i obserwowałem jak zachowuje się wnioskodawca. Jeżeli był aktywny, to dostawał od ręki, jeżeli nie robił nic, to czekałem aż zacznie cokolwiek robić. A odmawiałem JUŻ PO danym fakcie, kiedy przekonałem się co do sensu wysyłania pieniędzy. Proszę zwrócić uwagi na daty we wnioskach - kiedy był złożony, a kiedy była odmowa. IMO średnio tydzień czasu czekałem na rozwinięcie sytuacji. Jeżeli ktoś nie dostał nic, to musiał przestać się logować. No i chyba nawet podawałem powody odmowy, jeżeli ktoś jednak chciał grać dalej i złożył wniosek jeszcze raz, to dostawał.
Tego typu praktyk na pewno nie można nazwać brakiem wsparcia nowych czy sabotowaniem polityki demograficznej.
W żadnym miejscu nie postuluję tego, by rząd kierował samorządami. Postuluję, by samorządy przejęły część obecnych zadań rządu — co wiąże się także z dodatkowymi obowiązkami. Mam dojmujące wrażenie, że pomimo mojej dłuższej nieobecności w Sarmacji, wiele rzeczy pozostało bez zmian: wychodzenie z propozycjami, niekończące się debaty i śmierć w komisji.
Podsumowując - odmawiał Pan wsparcia dla młodych mieszkańców, bo... tak. Osobiście myślę, że nadużywał Pan wtedy swoich uprawnień publicznych, bo przepisy nie pozwalają odmówić, są jednoznaczne prośba = wsparcie. Natomiast w przypadku podejrzeń należało przekazać przelew w pakiecie z doniesieniem do Prefektury, która by Pańskie wątpliwości potwierdziła bądź odrzuciła. To jest kwestia działania w ramach prawa, ale co innego mnie zastanawia bardziej - ilu nowych mieszkańców w ogóle nie wystąpiło o wsparcie widząc Pana reakcje i styl działania względem nowych, ile osób nie wróciło do KS widząc zerowy stan konta i chłód Kanclerza? Jaką mam pewność jako wyborca, że ta uprzejmość, którą Pan teraz pokazuje będzie miała miejsce również wobec przybywających i że to nie jest tylko poza na potrzeby kampanii?
A ocenę pytania o przykłady zachowam dla siebie. Podpowiem, że są tutaj.
2) Natomiast w przypadku podejrzeń należało przekazać przelew w pakiecie z doniesieniem do Prefektury, która by Pańskie wątpliwości potwierdziła bądź odrzuciła. — czy niejasno napisałem, że wstrzymywałem przelewy NA WNIOSEK Prefektury? Dlaczego ocenia Pan moją współpracę z Prefekturą, nie mając żadnego pojęcia jak ona przebiegała?
Chyba nie bardzo zdaje sobie Pan sprawę jak wyglądają obowiązki Kanclerza. Pisząc o podejrzeniach, nie chodziło mi o to, że pewnego ranka wstałem i ot tak sobie zdecydowałem, że temu i temu nie ufam. Nie, podejrzenia = sprawdzenie w systemie antyklonowym czy komuś nie wykryło podejrzanego numeru IP. Jeżeli tak było, kierowałem sprawę do Prefektury. Podejrzenia nie powodowały odrzucenia wniosków, ale WSTRZYMYWAŁY jego realizację.
3) ilu nowych mieszkańców w ogóle nie wystąpiło o wsparcie widząc Pana reakcje i styl działania względem nowych, ile osób nie wróciło do KS widząc zerowy stan konta i chłód Kanclerza?
Pewnie zero, bo zbyt dobrze znam Sarmację żeby uwierzyć, że ktoś kończył grę w 10 minut po złożeniu wniosku tylko dlatego, że nie dostał pieniędzy.
4) Wiesza Pan na mnie psy, pomawia o łamanie prawa, o sabotowanie polityki demograficznej. Rzuca do tego przykładami wniosków odrzuconych.
W takim razie może wrzucę podobne praktyki Jego Książęcej Mości, za czasów kiedy był Kanclerzem. 8 razy odrzucono wnioski z dokładnie takich samych powodów, i dokładnie z takiej samej motywacji jaką kierowałem się ja (zanim ktoś zacznie pisać, że ja odrzuciłem większą liczbę wniosków, przypomnę, że byłem Kanclerzem 8 miesięcy, więc to pewnie dlatego - podobnie jak najwięcej pozytywnie rozpatroznych wniosków też miałem ja)
uprzejmie informuję, że podjąłem decyzję o wstrzymaniu się od wypłacenia środków, o które Pan wnioskuje. Powodem jest brak jakiejkolwiek innej aktywności poza złożonym przez Pana wnioskiem o pieniądze. Zachęcam do powrotu z wnioskiem po wykazaniu większego zaangażowania.
Z poważaniem.
Robert von Thorn
Jeżeli więc chce Pan prowadzić krucjatę przeciwko "moim" standardom to informuję, że będzie musiał Pan niestety włączyć również Jego Książęca Mość oraz ostatniego Marszałka Sejmu i Regenta, JO Diuka Czuguł-Chana. Bo to od nich czerpałem wzorce.
Właśnie w tym sęk, że inaczej rozumiemy te zostawienie samorządów w spokoju. W skrócie - śmiem twierdzić, że mam z WKW podobny pogląd na te sprawy, po prostu posługujemy się pojęciami i hasłami, który każdy rozumie inaczej. Spór nie jest na tle ideologicznym, ale czysto lingwistycznym ;)
Generalnie chodzi mi o to, że kiedy zaczynałem i okazywał mi Pan swoją wyższość (tak, właśnie tak był Pan przeze mnie odbierany) to nie miałem ochoty działać w Księstwie i o cokolwiek prosić, miałem ochotę popatrzeć jak grupa - jak Pan to nazywa - gra w swoim ścisłym gronie i już się nie logować. Na szczęście pojawiły się osoby spoza kręgu władzy, które pozwoliły mi rozwinąć skrzydła.
Z tego co pamiętam to członek RM wstawił się za wypłatą wsparcia dla mnie, bo z jakiegoś powodu Pan zwlekał. Proszę sobie również przypomnieć jaki styl sprawowania urzędu reprezentował Pan w jednym z moich pierwszych wątków, odnośnie Ministerstwa Zdrowia Powszechnego. To nie jest krucjata - raczej apel, żeby dostrzegł Pan swój sposób bycia, który zestawiony z polityką imigracyjną brzmi najmniej dziwnie.
ALBO mówi się o "faktach obiektywnych", ALBO o swoich impresjach, ALBO mówi się o jednym i drugim, ale wyraźnie rozgranicza się oba porządki.
- Nie wypłacał Pan. Dlaczego?
- Nie wypłacałem, jeżeli nie widziałem podstaw.
- Nie wypłacał Pan. Dlaczego?
- Nie wypłacałem w następujących typach wniosków: 1, 2, 3, 4.
- Nie wypłacał Pan. Dlaczego?
- Nie wypłacałem w następujących typach wniosków: 1 PONIEWAŻ..., 2 PONIEWAŻ..., 3 PONIEWAŻ..., 4 PONIEWAŻ... Czy mógłby Pan podać konkretne przykłady?
- Nie wypłacał Pan. Powinien Pan być bardziej powściągliwy w swoich wypowiedziach i przy braku argumentów nie zasłaniać się innymi osobami. Okazywał mi Pan swoją wyższość (tak, właśnie tak był Pan przeze mnie odbierany [sic!]).
To jakieś kuriozum. Kuriozum innego typu jest oczekiwanie, że Kanclerz będzie osobiście motywował nowych mieszkańców do zamieszkania. No raczej nie będzie, a raczej na pewno nie będzie tego robił dobry Kanclerz, bo to nie jest zadanie Kanclerza. Sprawując ten urząd ma się naprawdę dość problemów na głowie (od bieżączki administracyjnej, poprzez niekończące się priwy od obywateli "wpadłem na pomysł, KONIECZNIE MUSISZ MI ODPOWIEDZIEĆ" lub "SPIEPRZYLIŚCIE PO CAŁOŚCI", po pilnowanie większości parlamentarnej). Gdybym jako swego czasu kanclerz miał się jeszcze zajmować osobistym poprawianiem nastroju nowych mieszkańców, to dostałbym chyba realowej depresji z przepracowania.
Przykład z archiwum RM - jedna z osób, która przybyła do KS złożyła wniosek o pieniądze na start. Po godz. 21 pojawiła się odpowiedź Kanclerza, że nie, bo nie zabłysnęła aktywnością (to jest dopiero sic!), a po godz. 22 mieszkaniec zalogował się do systemu, przeczytał i już nie wrócił.
I cała ta dyskuja właśnie tego dotyczy - jaka to będzie polityka imigracyjna? Taka, której sam doświadczyłem i nie mialem ochoty zostać?
Takie rzeczy mogą być załatwiane automatycznie.
Człowiek powinien mieć na tacy jakie wymagania musi spełnić żeby dostać X libertów nagrody.
Dwie zielone fajeczki i czerwony krzyżyk -> nie dostajesz
Trzy zielone fajeczki -> kasa jest już na twoim koncie
Zero obsługi urzędniczej.
Z ciekawości przetrzepałem całość archiwów. Na 36 wniosków, odmówiłem wypłaty dotacji w 13 przypadkach, które wyjaśnię po kolei:
1. Obywatel ubiegał się o dotację, chociaż otrzymał ją dawno temu — dotację więc WYPŁACIŁEM Z WŁASNEJ KIESZENI;
2. Po 3 dniach od złożenia wniosku, Prefektura wykryła klona;
3. Klon obywatela DJKCezarowcy - znanego w Sarmacji trola;
4. Następny klon DJK;
5. Po 5 dniach od złożenia wniosku, odrzucono przez brak jakiejkolwiek aktywności;
6. Po 8 dniach od złożenia wniosku, odrzucono przez brak jakiejkolwiek aktywności;
7. Odrzucono z powodu zdublowania wniosku — ktoś omyłkowo złożył dwa identyczne;
8. Po 8 dniach od złożenia wniosku, odrzucono przez brak jakiejkolwiek aktywności;
9. Po 10 dniach od złożenia wniosku, odrzucono przez brak jakiejkolwiek aktywności;
10. Po 7 dniach od złożenia wniosku, odrzucono przez brak jakiejkolwiek aktywności;
11. Przeciw wnioskodawcy Prefektura wystosowała akt oskarżenia;
12. Kolejny klon Pawła Platy;
13. Po 5 dniach od złożenia wniosku, odrzucono przez brak jakiejkolwiek aktywności.
Wnioski odrzucałem więc tylko i wyłącznie po wykryciu przez Prefekturę klona, albo ze względu na zerową aktywność. Wystarczyło napisać słownie J E D E N post poza wnioskiem, żeby dostać kasę.
Dodatkowo, żadna sytuacja o której Pan pisze nie miała miejsca. NIGDY nie odrzuciłem wniosku po kilku godzinach, to po prostu Pan patrzy jedynie na godziny dodania postów, bez zwracania uwagi na podany przy nich dzień.
Nie mam sobie absolutnie nic do zarzucenia w kwestii wypłaty wspomnianych funduszy. To, że nie wykazuję uległości, nie oznacza że się wywyższam — natomiast dla Pana jak widać, wystarczy przybrać postawę neutralną i nie padać do kolan, żeby być posądzonym o wywyższanie się. Więc może ja też coś od siebie napiszę — więcej pokory. Tłumaczyłem kilkukrotnie i wskazywałem palcem powody dla których wnioski były odrzucane. Jeżeli nie potrafi Pan zrozumieć tego co napisałem, to ja już w tym nie pomogę.
O ile jestem człowiekiem cierpliwym i ugodowym, to jeżeli ktoś kilkukrotnie pod rząd bawi się pustymi oskarżeniami kierowanymi w moją stronę, a na końcu kłamie, to moja cierpliwość się kończy.
Życzę miłego wieczora.
Proszę nie zarzucać mi kłamstw i braku pokory, błagam - nie mi Pan wystawia świadectwo, a sobie.
Skłamał Pan pisząc, że odrzucałem wnioski po czterech godzinach, co jest bzdurą.
Co do kryterium spoza przepisów — chyba nikt o zdrowych zmysłach nigdy nie kwestionował tego typu uzasadnienia. I jeżeli wygram, nadal będę odrzucał wnioski, w których wnioskodawca po tygodniu od złożenia wniosku, nie zrobił nic więcej w Sarmacji poza napisaniem tego jedynego posta o kasę.
Nie zgadzam się z narracją, jakoby brak tych pieniędzy spowodowało odejście z Sarmacji i miało wpływ większy niż 0,5% na podjętą decyzję. Prędzej uwierzę, że von Witt się ośmiesza, żeby niszczyć Dreamland od środka.
I poraz kolejny napiszę, że prawo nie pozwalało Panu odmawiać wypłaty. Prościej już nie potrafię.
Z kilku zarzutów jakie Pan formułował, wszystkie po kolei się posypały (przykładowo ten, że podejrzenia formułowałem "na oko", bez opinii Prefektury). Ostatecznie został tylko ten, w którym, uwaga, odrzucałem wnioski w wyniku powszechnego konsensusu, dotychczasowej praktyki moich poprzedników czy nawet na prośbę innych obywateli (którzy sami zwracali uwagę na fakt, że wiele pieniędzy idzie do martwych obywateli i warto robić selekcję).
Kanclerz ma za zadanie stosować zdrowy rozsądek i dbać o dyscyplinę finansową. Jeśli twierdzi Pan inaczej, proszę złożyć donos do Prefektury albo skończyć ten smutny spektakl.
Rozumiem, że kanclerz ma również kompetencje TK do uznawania winnym bez prawa do złożenia wyjaśnień, bo do tego sprowadza się odmowa wypłaty wsparcia na podstawie niejawnie uzyskanych informacji. No to już w ogóle niespecjalnie wygląda...
Raz jeszcze napiszę: wniosek = wsparcie z automatu, a w przypadku uzasadnionych podejrzeń oficjalne doniesienie, sprawa, wyjaśnienia zainteresowanego i ewentualny zwrot dofinansowania. Rola kanclerza określona dla tego zadania jest wyłącznie jedna - zrobić przelew.
Z całej Sarmacji może garstka osób przyjmie pański punkt widzenia. Posiedzi Pan w Sarmacji dłużej, zrewiduje Pan swoje słowa.
Fragment orzeczenia Trybunału:
Trybunał jednogłośnie ocenił, że wskazanie jednoznacznej procedury postępowania w sprawie rejestracji wniosków wykroczyłoby poza kompetencje Trybunału. Organem właściwym do stanowienia przepisów powszechnie obowiązujących jest bowiem Sejm. Nadto każdy pracownik administracji publicznej ma w wykonywaniu swoich obowiązków pewien zakres swobody. Nie da się szczegółowo uregulować każdego aspektu pracy urzędowej. Nie ulega wątpliwości, że swoje obowiązki pracownicy WIO muszą wykonywać w zgodzie zarówno z prawem, jak i zdrowym rozsądkiem. Jeśli uznają, że wykonanie czynności służbowej naruszyłoby obowiązujące przepisy, bądź doprowadziłoby do utrudnienia funkcjonowania państwa, mogą w ramach autonomii służbowej podejmować decyzje, które uznają za stosowne. Trybunał Koronny może zaś, w razie gdyby sprawa takiej decyzji trafiła pod jego obrady, badać ewentualne przekroczenia prawa przez pracowników WIO. Wydaje się, że jest to jednak możliwe tylko w ramach badania konkretnych spraw, nie zaś w formie generalnych wytycznych udzielanych w ramach sprawy ustrojowej.
Tym właśnie się kierowałem, a jeżeli twierdzi Pan że przekroczyłem uprawnienia, jak pisałem, zapraszam do składania pozwu w Trybunale.
Ze względu na młody wiek, nie mam pretensji o nieznajomość takich niuansów porządku prawnego Sarmacji. Ale jednak wypadałoby zorientować się w tym systemie, zanim wyciągnie się działa tego kalibru i oskarży byłego funkcjonariusza publicznego o łamanie prawa. I to tuż przed wyborami.
Chwilowa* bo cóż takiego z tymi ukradzionymi libertami można zrobić ? A bardziej chamskie wyłudzenia i podejrzane operacje też można wykryć automatycznie.
To są proste sprawy i szkoda na nie marnować czas. Lepiej żeby taki urzędnik rządowy napisał newsa na Fejsa zamiast rozpatrywał wniosek.
Po tych kilku miesiącach można wyciągać wnioski, ale to też nie ma znaczenia w tej kwestii, bo oskrażano mnie o łamanie prawa, a nic takiego nie miało miejsca. A że działanie nawet zgodne z przepisami, czasami wypada średnio i system można naprawić, to już inna para kaloszy.
A teraz tytułem zakończenia, bo widzę, że strasznie się Pan spala i emocjonalnie podchodzi do tej dyskusji.
Mój komentarz, ten pierwszy, który rozpoczął naszą dyskusję, był zwróceniem uwagi na Pańskie plany polityczne i decyzje w przeszłości, podjęte podczas sprawowania urzędu, na który ponownie Pan kandyduje, a także na sposób pełnienia tej funkcji. Moim celem nie jest podcinanie Panu skrzydeł tuż przed wyborami czy - sugerowane tutaj - obrzucanie Pana towarami różnymi. Dobrze byłoby unikać takich zarzutów, również takich o braku pokory, niewiedzy, kłamstwie, o tym, że ze mną zgodzi się tylko garstka, a z Panem reszta, czyli prawie wszyscy. Skąd to przekonanie o własnej wyjątkowości? Pisałem to już i powtórzę - nie mnie Pan wystawia świadectwo a sobie.
Miarą pokory jest umiejętność przyjęcia krytyki, a proszę zauważyć, że w żadnym miejscu nie dopuścił Pan chociażby cienia marginesu dla możliwości, że faktycznie Pański sposób bycia jest specyficzny i niezrozumiały dla osoby, która przybywa i natyka się na chłód połączony z traktowaniem z wyższością, że faktycznie zwróci Pan na to uwagę, bo może to zniechęcać. Przyjął Pan taktykę ścian tekstu i wmawiania mi, że robię Panu czarny PR przed wyborami. Z jednej strony ciągle wykazuje mi Pan braki, a tutaj przecenia moje możliwości wpływania na Pańskie szanse w wyborach. :-)
Jedno jest pewne - nie dojdziemy do wspólnych wniosków i ta dyskusja zupełnie do niczego nie doprowadzi. Chciałbym tylko zwrócić Pańską uwagę na jeden fakt - i dziś i wtedy, kiedy ja zaczynałem za Pańskich rządów, KS miała i ma jeden priorytet - chuchanie na nowych mieszkańców, żeby się rozgościli, zostali i brali czynny udział w życiu Księstwa. Dwór Książęcy może witać z otwartymi ramionami i pomagać to może ewentualny Kanclerz w Pańskim wydaniu mógłby chociaż przyjąć feedback od nowego.
Życzę powodzenia w wyborach. Uprzedzę sugestie - szczerze życzę.