Miasteczko namiotowe pod srebrnoroskim muzeum rozrastało się systematycznie przez ostatnie dni. Młodszym Teutończykom redakcja przypomina – to właśnie w tym muzeum mieszczą się potrzaskane skorupy jednego z najstarszych naczyń stworzonych ręką naszych protoplastów – nocnika znalezionego w trakcie wykopalisk na Rantiochii.
Niewątpliwie każdy Teutończyk wie w jakich okolicznościach ów bezcenny artefakt został zniszczony i zbeszczeszczony, jednakże z myślą o zagranicznych czytelnikach redakcja wyjaśnia również tę kwestię. Wiele lat temu muzeum gościło delegację gellońskich urzędników, kiedy jeden z nich, skądinąd słynny diuk, zobaczył na ścianie statut Instytutu Konserwacji Powierzchni Płaskich.
Rzeczony diuk był wielkim koneserem i entuzjastą statutów, posiadał największe fabryki statutów, a fundowane przez niego szkoły kształciły uznanych we v-świecie inżynierów statulogii. Warto tylko wspomnieć, że ponad 80% statutów w Sarmacji w owym czasie powstawała w jego fabrykach.
Wyżej: Rzadkie zdjęcie Diuka widzącego statut.
Diuk wystartował, nie bacząc na nic, w kierunku wiszącego statutu. Niestety jak przystało na gellońskiego urzędnika w delegacji, jego koordynacja pozostawiała wiele do życzenia. Jednym z orderów (a obwieszony był nimi niczym choinka) zahaczył o gablotę z rantiochańskim nocnikiem, który spadł na ziemię i pękł na dwoje.
Arystokrata z Gellonii jednak myślał już jedynie obsesyjnie o statucie i nie zwracając uwagi na ogrom zniszczenia nadepnął lewą nogą na dwie części nocnika, uniemożliwiając jego złożenie i naprawę. Mimo lamentów wszystkich zgromadzonych Teutończyków, jakby nic się nie stało, przystąpił do kontemplacji statutu.
Tyle tytułem wyjaśnienia. Pod muzeum zgromadzili się nie tylko prości Teutończycy (wiele fabryk z uwagi na bezpłatne urlopy pracowników zostało zamkniętych), ale również studenci, a także kwiat intelektualny Teutonii.
Atmosfera staje się coraz bardziej gęsta i nerwowa. Demonstranci trzymają transparenty, takie jak „Diuk ma przeprosić!”, „Precz z klonningiem!”, „Nie dajmy się zwieść jojonacją!” et cetera. Okrzyki stają się coraz głośniejsze.
Wśród demonstrantów jest już Arcyksiążę Teutończyków Wojciech Hergemon, który rozdaje teutońskim dzieciom najświętsze relikwie – palce oraz prawe małżowiny uszne Hergoliena słusznie zwanego Wielkim.
Jednak czy to wystarczy, aby nasz dumny naród przetrwał kolejny, podły, oszukany, nikczemny, nędzny, haniebny, ordynarny i szubrawy atak? Nie ukrywajmy – wszyscy zgromadzeni oczekują na przybycie Jego Królewskiej Mości – Króla Teutonii Andrzeja Fryderyka.