W swojej krytyce Trybunału lider konserwatystów mija się z prawdą i stosuje populistyczne uproszczenia
Głównym problemem Trybunału są realiozy jego sędziów - i na ten problem nie ma żadnego rozwiązania
"Upraszczanie" modelu według helwetystów jest a/ komplikacją, b/ ignorowaniem prostego faktu: Sąd jest potrzebny także i przede wszystkim dlatego, bo jest nieodłącznym elementem zabawy w państwo
Przyzwyczaiłem się już do okresowych wzmożeń rewolucyjnych JKW Helwetyka Romańskiego. Kojarzą mi się trochę z wilkołactwem. W ciągu dnia jest fajnie, można z delikwentem normalnie żyć. W nocy jednak wyrastają mu długie zębiska i wtedy uważaj panno, bo możesz stracić duszę!
JKW Helwetyk - i jego kolejne stronnictwa polityczne - zdają się fetyszyzować zmianę dla samej zmiany. Konieczność przewrócenia do góry nogami czegoś, co albo funkcjonuje dobrze, albo - jak nasz TK - funkcjonuje tak dobrze, jak funkcjonować może, w nadziei na usunięcie problemów. Czasem jednak - i tak właśnie jest z Trybunałem - problemów się w ten sposób usunąć nie da.
Wbrew temu, co mówi Helwetyk, Trybunał orzeka. Nie orzeka szybko, ale jednak wydaje wyroki, równolegle do publikowanych przez Helwetyka zarzutów ("Trybunał nie orzeka, wystarczy spojrzeć na salę" - otóż właśnie na tej sali pojawiły się ostatnio dwa wyrokI). Oczywiście, że mogłoby być szybciej. No cóż, prac Sejmu też mogłoby być więcej. I system gospodarczy mógłby być napisany. I więcej obywateli mogłoby zostać pozyskanych. Ale nie jest, bo jesteśmy wszyscy tylko ludźmi, bez względu na to czy w Sarmacji orzekami, piszemy kod czy rządzimy Baridasem. Mamy swoje życie i mamy to maleńkie okienko poświęcane na wirtual. To okienko samo z siebie się nie powiększy. Zupy nie będzie więcej od mieszania.
Nieprawdziwych zarzutów lider konserwatystów formułował zresztą więcej - w jednej z dyskusji na forum jako przykład niewydolności Trybunału przedstawił...brak reakcji na oczywisty trolling instytucji ze strony ówczesnego Kanclerza. No oczywiście można się uciekać do takiej krytyki, ale prawdy ona nie przesłoni. A prawda jest taka, że tak krawcy sądowi w Eldoracie krają, jak im staje realnego czasu. Czasem im, niestety, nie staje. Ale to przypadłość częstsza niż się sądzi, a na dodatek łączy mężczyzn ponad granicami wieku.
Nie jest też prawdą - a przynajmniej nie jest prawdą ostatniej kadencji Trybunału - że sprawy doń trafiające są błahe. Proszę sobie zobaczyć ile jest spraw ustrojowych. Proszę zobaczyć, jak bywają ciekawe i złożone. Zresztą nawet sprawy błahe są ważnym elementem naszej zabawy.
Zastanawia mnie też, dlatego krytycy obecnego modelu TK nie widzą sprawy podstawowej: symulujemy państwo, a sąd - także konstytucyjny - jest integralnym elementem państwowości. Mamy tu władcę, który rządzi, a nie moderuje forum. Mamy Kanclerza, który rządzi, a nie moderuje forum. Mamy samorządowców i urzędników, którzy też mają swoje - nawiązujące do reala - zadania. Sądownictwo imitujące real to po prostu jest część naszej zabawy.
Dlatego "upraszczanie" proponowane przez Helwetyka żadnym uproszczeniem nie jest. Co więcej , rozmija się z negatywnymi doświadczeniami wyniesionymi z ostatnich miesięcy. Nie wiem, jak można postulować poszerzenie kompetencji Prefektury po tym, jak Prefektura zignorowała doniesienie o poważnym naruszeniu Konstytucji (nie ponosząc, oczywiście, żadnych konsekwencji). Prefekt może być, jak dziś, kompetentny, ale może być przeciwnie. "Moderyzacja" sądownictwa jest psuciem sądów i psuciem naszej zabawy.
Potrzebne są zmiany w samym procesie orzekania, nie rewolucyjne reformy. Sędziowie muszą zrozumieć, że mają prawo bezpośrednio stosować Konsytucję. Że w realiach sarmackich prawo często bywa pretekstowe, muszą więc czasem wywodzić normy z jej zasad. Stosowanie tylko i wyłącznie tego, co napisane jasno i wprost, kłóci się z sądownictwem po prostu - a z uproszczonym sądownictwem państwa wirtualnego w szczególności.
Niezależny, usytuowany w Konstytucji organ sądowniczy jest podstawową i jedyną gwarancją naszych wolności. A to na bazie tej wartości zbudowaliśmy Sarmację. Tych, dla których ta wartość jest bliska, serdecznie proszę o głos na listę UWiO w zbliżających się wyborach. Obronimy Sarmację przez rewolucją strojącą się w piórka konserwatyzmu!
Musisz się zalogować, by móc dodawać komentarze.
Możemy różnić się w ocenie tego, czy sytuacja może ulec poprawie — moim zdaniem, może — ale nie rozumiem, jak możemy nie zgadzać się co do faktów, które są takie, że Trybunał Koronny nadal rozpatruje sprawę ze stycznia i trzy sprawy z marca — czyli, innymi słowy, nie orzeka.
(W tym miejscu nadmienię, że obecny model funkcjonowania Trybunału Koronnego jest taki, że — niezaskakująco — brakuje do niego odpowiednich kandydatów; po odrzuceniu przez Sejm kandydatury Jego Książęcej Wysokości jedyny zainteresowany wycofał swoje zgłoszenie).
Jego Książęca Wysokość pisze, że „głównym problemem Trybunału są realiozy jego sędziów”, z czym trudno się nie zgodzić. Ba, stanowi to punkt wyjścia dla moich propozycji. O czym innym piszę, jeśli nie o spełnianiu warunku obecności oraz wyznaczaniu asesorów do konkretnych spraw, za ich zgodą, to jest po upewnieniu się, że będą chcieli i mogli orzekać.
W Księstwie Sarmacji nie mamy „bieżącego” problemu braku obywateli kompetentnych do rozpoznawania spraw, którzy są jednocześnie dostępni i gotowi do orzekania. Problem polega na tym, że nie ma ich w składzie Trybunału Koronnego. Czym innym jest bowiem zadeklarowanie gotowości do rozpoznania jednej sprawy, czym innym jest zobowiązanie się do orzekania przez cztery miesiące. Proponuję więc, byśmy spróbowali składy orzekające wyłaniać inaczej.
Jeżeli dotychczasowym asesorom Trybunału Koronnego brakuje czasu — rozumiem to doskonale. Dlatego swoją krytykę kieruję pod adresem Trybunału Koronnego: instytucji i procedur, a nie konkretnych asesorów. Rozwiązaniem problemu realiozy nie jest jednak rozłożenie rąk, a taka zmiana modelu, która ten problem jeżeli nie zniweluje, to przynajmniej mocno ograniczy.
Proponuję, by „do […] rozpatrzenia [sprawy] powinno być możliwe wyłącznie powołanie ostatnio aktywnego asesora, za jego uprzednią zgodą” oraz o wiele mocniejsze przepisy dotyczące terminów i zmiany składów orzekających właśnie dlatego, by dostępność czasowa była o wiele mniejszym problemem niż jest nim obecnie.
Odnosząc się do błahości spraw ustrojowych, które proponuję rozpatrywać w pierwszej kolejności w składzie jednoosobowym (co podkreślam, przez niezawisły organ, bo mam wrażenie, że Jego Książęcej Wysokości to założenie umyka w ferworze dyskusji). Prześledźmy ostatnie sprawy:
Jedyną sprawą o większym stopniu złożoności była sprawa bialeńska. W której to sprawie Trybunał Koronny orzekł 26 marca 2019, po ponad czterdziestu dniach od złożenia wniosku, i po miesiącu od odnośnych referendów. W jedynej sprawie ustrojowej, która nie była błaha, trybunał w całej rozciągłości, z braku lepszego określenia, się wyłożył.
Podobnie nie jest prawda, ze Trybunal "sie wylozyl". Gdyby odpowiedzialne organy wypelnialy postanowienie trybunalu - wydane, by zabezpieczyc stan prawny do momentu wydania wyroku - zadnego "wylozenia" . by nie bylo. Wina lezy wylacznie po stronie Marszalka Sejmu ktory postanowil ostentacyjnie zlamac prawo, oraz Prefekta - ktory postanowil sie opierdzielac, zamiast to prawo wyegzekwowac. Trybunal musial tez respektowac wszystkie formalne zagrywki, ktore politycy antybialenscy w tej sprawie stosowali. Jesli plynie z tej sprawy jakas nauka, z ktorej powinnismy wyciagnac prawodawcze wnioski, to wprowadzenie instytucji przestepstwa urzedniczego, likwidacja instytucji przedawnienia w obecnej formie, jasnego zapisania w Konstytucji, ze stosuje sie ja bezposrednio.
– nie było żadnego zgłoszenia dotyczącego naruszenia Konstytucji;
– doniesienie złożenie przez WKW (bo jak domyślam się o nie chodzi) nie było w sprawie poważnej – przestępstwo, które wydało się WKW, że zostało popełnione, jest najniżej karanym przez przepisy przestępstwem.
Podtrzymuję swoje zdanie w przedmiocie złożoności każdej z wypunktowanych spraw. Byłbym w stanie je rozpoznać w ciągu 75 minut — nie jedną, wszystkie (co oczywiste, odstępując od sporządzania wielostronnych uzasadnień, które nikomu nie są potrzebne). Te sprawy miały charakter czysto proceduralny, nie dotyczyły co do zasady czyichkolwiek praw i wolności. Istnieje w Sarmacji grono osób, które uwielbiają dobrze napisane uzasadnienia (sam się do nich zaliczam), ale trzeba należycie określić priorytety.
W „sprawie bialeńskiej” nie rozumiem jednego (choć się domyślam…). Skoro Trybunał Koronny był w stanie wydać nieprzewidziane przepisami postanowienie zabezpieczające o bardzo odważnej podstawie prawnej, co stało na przeszkodzie ogłoszeniu zamiast niego wyroku, którego ważności nikt by nie podważał?
Na marginesie chciałbym zauważyć, że moje propozycje są wynikiem obserwacji ostatniej praktyki. Uważam, że lepiej jednak (z dwojga złego, bo mamy ograniczenia, których nie przeskoczymy) wydać pierwszy wyrok jednoosobowo i sprawnie, a dopiero w przypadku kontrowersji nieco mniej, ale nadal sprawnie, pochylić się bardziej nad tematem.
(Z dwojga złego, ponieważ w moim idealnym modelu wszystkie orzeczenia zapadają kolektywnie oraz sprawnie, ale do tego, niestety, warunków nie mamy, przestałem się łudzić).