Złoty Gród, 16 czerwca 2014 r.
"O obronie samorządowego kotła"
Ostatnimi czasy mniejszość Trizondalska bardzo aktywnie działa na terytorium Królestwa Sclavinii, co cieszy na pewno tamtejsze władze. Wszak na całym Polinie czuć niedobory kadrowe i skutki niżu demograficznego. Niemniej o ile działania pozytywne są jak najbardziej pożądane, o tyle działania negatywne już tak pożądane być nie mogą.
Kilka dni temu, na sclavińskim forum, ob. Hans przedstawił koncepcję transformacji sarmackiej samorządności na system wzorowany na trizondalskim, a mianowicie na system ujednoliconego samorządu. Autor koncepcji forsuje tezę jakoby obecnie w Sarmacji, ze względu na różnorodność i bogactwo form, panował skrajny nieład, brud i społeczne ubóstwo organizacyjne. Co więcej postulowane są takie zmiany jak ujednolicenie systemów politycznych samorządów oraz odgórnie narzucona zmiana nazw samorządów, co ociera się o pogląd obecnego Hetmana, który to twierdzi, że jeśli samorządy mają być wyżej w hierarchii priorytetów mieszkańców, to są zbędne i należałoby je zlikwidować.
Wszyscy wiemy, że siła Sarmacji tkwi w tym, że pod jednym szyldem skupione są różnorodne ośrodki kulturowe, często też o odmiennych koncepcjach społeczno-politycznego budowania państwa, dzięki czemu Sarmacja jest miejscem rzeczowej (choć nie zawsze) polemiki. To motor napędowy - różnorodność. Postulat jej zabicia, zadeptania i zgaszenia łopatą jest postulatem skrajnie niebezpiecznym i w mojej ocenie winien umrzeć śmiercią nienaturalnie szybką już u swych początków nim zachwaści umysły szerszych mas społecznych.
Różnorodność sarmackiego samorządu wynika z tego, że znaczna część obecnych sarmackich prowincji i krajów korony (ten podział jak najbardziej uważam za bezzasadny, skoro nie niesie za sobą nic poza seryjnymi pomyłkami nowych i starych mieszkańców,ale o tym nie w tym artykule) to kraje, które dłużej lub krócej, ale zawsze, przed inkorporowaniem były niepodległymi, samodzielnymi państwami. Takie twory mają to do siebie, że posiadają własną kulturę, własne tradycje, obyczaje, obrządki i systemy, tak prawne jak i polityczne, ukształtowane na przestrzeni czasu w sposób całkowicie naturalny - a mianowicie po przez społeczność posiadającą pewną tożsamość narodową, czy też pseudonarodową (bo czy można mówić w warunkach wirtualnych o narodowości jako takiej, to też temat na inny artykuł).
Niemniej, włączając się w skład korony sarmackiej, każdy samorząd dostał gwarancję, że zarówno ustrój polityczny, jak i kulturę, będzie mógł, w swoim zakresie, posiadać nadal i co więcej, kontynuować je wedle własnego uznania. To święte prawo sarmackich społeczności, czy podspołeczności - tworzyć swoje samorządy tak jak im się podoba, wedle założeń i idei wynikających właśnie z tej różnorodności i bogactwa kultur, poglądów, nazw i tytułów. To jest nasza siła, nie słabość.
Nie trudno wywnioskować, że proponowane przez ob. Hansa zmiany są zmianami w kierunku unitaryzacji państwa sarmackiego. Są to zmiany skrajnie niekorzystne w sytuacji, kiedy w znaczącej części samorządowych aktywistów już od kilku tygodni płoną nadzieje na autonomizację działalności samorządów i nastawienie sarmackiego steru na kurs: federacja. Sam jestem zdania, że pogłębianie centralizacji w taki sposób spowoduje jedynie wielki konflikt w państwie zakończony, w najgorszym wypadku, rozkładem państwa, czym straszy autor koncepcji, już dziś, niemniej sugerując, że właśnie ta różnorodność powoduje nastroje secesyjne co i rusz pojawiające się w kolejnych samorządach.
Drodzy czytelnicy, nie idźmy tą drogą, chrońmy to co cenne, co nasze, co buduje siłę Sarmacji i czyni ją atrakcyjną dla potencjalnego mieszkańca - chrońmy jej bogactwo kultur i regionów, oraz różnorodność wewnętrzną.
A. T. Wileńska
Nikt jeszcze nie zasponsorował tego artykułu.
Jak dla mnie nieujednolicona tytulatura nie jest problemem; jest smaczkiem. W ciągu ostatnich lat, przynajmniej w moim mniemaniu, tytuł Księcia utarł się tak mocno, że przewyższa on tytuł cesarza; przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Nie widzę też sensu w dokonywaniu jakiejkolwiek zmiany w tym aspekcie z powodów w/w i również dlatego, że - jak już pisałem w jednym z wątków - dlaczego miałbym godzić się na to, aby mój region, moja Ojczyzna miała wyzbyć się wyższego statusu? Jeśli już, to jedynie wtedy, gdy zadecyduje o tym odpowiedni, reprezentujący ją organ (w naszym - Sclavinii - przypadku, IO). :)
Dodatkową kwestią jest tytulatura - dlaczego skoro w przewadze są tytuły królewskie brane pod uwagę opinie mniejszości wskazujące kraj jako księstwo? Jeżeli większość regionów Sarmacji nazywa księcia królem to nie widzę przeciwskazań do koronacji i zmiany nazwy państwa.