"Zeszyty Ignoranckie" to mój bardzo stary pomysł, z dawnych czasów, gdy bodaj przez bite 1,5 miesiąca nie zaglądnąłem na sarmackie strony. Idea jest prosta - Z.I. to wydawnictwo FERMENTu, na którego łamach katuję Was swoimi wypocinami, do których raczej nie potrzeba żadnej wiedzy o tym, co się w KSach dzieje. Zeszyty bez wiedzy, to jest nasze wyznanie wiary. Confiteor, prawda, skończony.
Tekst jaki dzisiaj wrzucam to nieśmiałe (i gówniane) początki. Znalazłem toto na dysku, dosyć to stare (zwłaszcza jak na mikronacje). W nazwie pliku jest "schizotekst", no ale...
Maurits Cornelis Escher, "Waterfall"
"Na Rozkminiaczy"
Czyszczenie sitka z pozostałych na nim resztek było najgorszą częścią rytuału zmywania. Podejmując próby wygarnięcia ich z porowatego naczynka mężczyzna zastanawiał się nad sensem swojego działania. Niezależnie, jak długo będzie czyścił sitko, i tak pozostaną na nim niewielkie - może niedostrzegalne ludzkim okiem - farfocle. Podobne postrzerzenie poczynił, gdy dał juz spokój naczynku i wziął się za mycie rąk, do których to teraz przywarły zanieczyszczenia z odcedzacza. Mógłby je teraz opłukiwać, mydlić i znów opłukiwać, ale i tak pozostaną na nich drobnoustroje i bakterie. Gdyby chciał skonczyć ten obrzęd czystości będąc faktycznie czystym, nigdy by go nie skończył. Poczuł się niczym Syzyf, dla którego największą karą nie był wcale wysiłek fizyczny, czy bezsensowność jego celu, a świadomość, że nigdy ów celu nie osiagnie. Pamiętał to stwierdzenie aż nazbyt dobrze. Chyba przeczytał je u Camusa, choć i tego nie był już pewny. Nie liczył się też ból mięśni, swędzenie suszejącej skóry, litry lejącej sie wody, za które ktoś będzie musiał zapłacić. Należało jedynie dokonać ablucji. Czysta ręka stał sie obsesyjnym celem, marzeniem - i d e a ł e m, który jak wiadomo jest nieosiągalny. I tak mężczyzna pożegnał się ze światem, do którego należała jego żona i ich synowie, a bezklamkowe, pozbawione wszelich szczelin czy uchwytów podwoje zakmnęły się za nim na głucho.
No co, trzeba pracować na aktywność...
Nikt jeszcze nie zasponsorował tego artykułu.
Ciekawe, dawno nie czytałem niczego na podobnym poziomie...